Wspólne gotowanie integruje. Warsztaty polsko-ukraińskie
Powoli kończymy cykl dwunastu warsztatów kulinarnych, w których wzięło udział ponad 160 osób. Ich głównym celem była integracja obywateli Ukrainy z mieszkańcami Olsztyna i regionu.
Uczestnicy warsztatów wspólnie przygotowywali potrawy kuchni regionalnej (Warmii i Mazur), ukraińskiej, polskiej, francuskiej i włoskiej. Nie zabrakło również dań w duchu zero waste, na przykład puddingu chlebowego na słodko i wytrawnie, czy ulubionych dań dzieci, takich jak np. naleśniki (na słodko i wytrawnie). — Prowadzący warsztaty szefowie kuchni Maciej Maciejewski i Przemysław Hulewski zaproponowali także dużo kulinarnych niespodzianek — zdradza Maja Świtkowska, menedżerka kuchni warsztatowej Kuźni Społecznej. — Uczestnicy warsztatów przygotowywali zatem faszerowaną cukinię i szukali niebanalnych połączeń, na przykład zastosowali farsz z oliwek, czosnku i miąższu z bakłażana do nadziewanego bakłażana. Prowadzący przygotowywali również dania vege, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem, udzielali porad i zdradzili kilka swoich kulinarnych sekretów.
Warsztaty były okazją nie tylko do wspólnego gotowania, ale także do poznania nowych osób, integracji polsko-ukraińskiej i międzypokoleniowej. Uczestnicy chwalili ideę takich spotkań, bo była to dla nich przede wszystkim odskocznia od codzienności. — Zauważałam wiele dobroci, a za strony ukraińskiej wdzięczności za to, że nasi goście mogli interesująco spędzić czas, poznać nowe osoby i kultury, dzięki wspólnemu gotowaniu — mówi Maja Świtkowska. Warsztaty kulinarne po raz kolejny udowodniły, że nic tak nie łączy ludzi, jak wspólne zagotowanie posiłku i jego konsumpcja przy dużym stole, a czasem już nad garnkiem!
W warsztatach wzięła udział m.in. pan Bartosz z Zosią: — To świetna inicjatywa! Moja córka miała okazję nie tylko spędzić czas z innymi dziećmi, ale też poznała kilka przepisów. Bariera językowa nie była problemem, dzieciaki świetnie się dogadywały i współpracowały ze sobą — zapewnia tata uczestniczki warsztatów.
18-letni Orest przyjechał do Polski jeszcze przed wybuchem wojny, a na warsztaty przyszedł z mamą. — Bardzo mi się podobało, bo mogłem przynajmniej wyrwać się z domu i zrobić coś pożytecznego — mówi nastolatek. — Nie jestem dobry w gotowaniu, w domu czasem pomagam mamie, ale nie bardzo mi to wychodzi. Tutaj przynajmniej czegoś się nauczyłem.
Organizacja warsztatów możliwa była dzięki dotacji udzielonej przez Federację Polskich Banków Żywności