Kuchnia inna niż wszystkie
Sześć lat temu Bank Żywności w Olsztynie powołał do życia Spółdzielnię Socjalną Smaki, realizując jeden z elementów swojej misji – aktywizację zawodową. Dziś, mimo że spółdzielnia przechodzi trudne chwile, z jej usług korzysta, m.in. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Olsztynie.
Spółdzielnia ma swoją kuchnię przy ul. Partyzantów, do której przynależy jadalnia. Niestety, ze względu na ograniczenia z pandemią, jest nieczynna, choć kuchnia wciąż pracuje. – Nie zaprzestaliśmy działalności – zastrzega Dorta Welsyng, szefowa spółdzielni. – Dalej wydajemy posiłki, ale tylko na wynos. Kilkanaście z nich dowozimy do osób, które ze względów zdrowotnych nie są w stanie ich samodzielnie odebrać.
Smaki Spółdzielnia Socjalna powstała pod koniec 2013 roku. Bank Żywności poszukiwał miejsca, w którym mógłby gotować posiłki dla potrzebujących. Bank szukał także pomysłu na to, aby zaktywizować tych, którym z różnych przyczyn w życiu nie szło. Pojawiło się wówczas finansowanie unijne, więc żal było nie skorzystać z okazji na powołanie do życia spółdzielni. Oprócz Smaków Bank założył jeszcze trzy podobne podmioty (spółdzielnie Ecosteam, Humanus, Brygada). – Doświadczenia zbierane przez lata pokierowały nas w stronę zakładania spółdzielni, by dać realną szansę na wyjście z wielu trudnych życiowych sytuacji. Społeczna przedsiębiorczość i wspólne działanie na rzecz ludzi zawsze była dla nas ważniejsza niż zysk, wsparcie społeczne, a nie tylko biznes. Nikogo dziś nie trzeba przekonywać, że ten ważny element życia społecznego sprzyja pełnemu zatrudnieniu, walce z ubóstwem i stabilnemu rozwojowi kolejnych osób, które umiejętnie trzeba wprowadzać na rynek pracy – tłumaczy ideę powstania spółdzielni Jolanta Markiewicz, kierowniczka działu promocji i komunikacji Banku.
Wydaje się, że cele, które sobie stawiał Bank, zostały zrealizowane, choć nie bez przeszkód. Dorota Welsyng podkreśla, że przez spółdzielnię przeszło około 30 osób, na różnym etapie swojego życia, z różnymi problemami. W „Smakach” zawsze mogli liczyć na pomocną dłoń i pracę. – Były u nas osoby długotrwale bezrobotne, karane, z problemem alkoholowym – wylicza szefowa spółdzielni. – Niektórzy wyszli na prostą, część wracała do swoich kłopotów. Oprócz normalnych problemów, z którymi trzeba się borykać, aby utrzymać biznes, dochodzą zatem problemy społeczne. Jednak po tylu latach potrafię już wyczuć, kto zostanie z nami na dłużej.
W tej chwili spółdzielnia przechodzi trudny okres, bo czas pandemii, sprawił, że większość załogi trzeba było zwolnić. W kuchni zostały dwie osoby – jedna pracuje od początku powstania spółdzielni, druga od 2017 roku. – Niestety, takie są realia – wzdycha Dorota Welsyng. – Bywało, że zatrudnialiśmy 8-9 osób i gotowaliśmy dziennie około 400 posiłków, dostarczaliśmy też catering do urzędów, zaprzyjaźnionych instytucji oraz innych organizacji pozarządowych. W tej chwili wciąż gotujemy dla korzystających ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ale nie są już to takie ilości.
Należy wierzyć, że Spółdzielnia przetrwa zły czas i już wkrótce zwiększy zatrudnienie, dając kolejnym osobom szansę na wyjście z kłopotów.